Założyciel

Błogosławiony Edmund Bojanowski

,,Serdecznie dobry Człowiek”
Świadek wielkiej wiary i modlitwy,
Wierny Syn i czciciel Maryi Niepokalanej,
Opiekun najsłabszych i pogardzanych przez innych,
Patriota, społecznik i apostoł ludu wiejskiego,
Świecki założyciel żeńskiego zgromadzenia zakonnego,
Wzór jednoczenia ludzi wokół dobra.

Modlitwa za wstawiennictwem bł. Edmunda Bojanowskiego:

Boże, Ojcze Niebieski, dawco i źródło wszelkiego dobra, proszę Cię za wstawiennictwem błogosławionego Edmunda, który całym sercem Cię miłował, w Tobie bezgranicznie pokładał nadzieję i niczego w swym życiu Ci nie odmówił, o udzielenie mi łaski…….

Ufając w pośrednictwo Niepokalanej Służebnicy Pańskiej, błagam, by błogosławiony Edmund, opiekun dzieci, ubogich i chorych, stał się dla Ludu Bożego świętym orędownikiem we wszystkich jego potrzebach Amen.

Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu…

Biografia

Dzieciństwo i młodość

Edmund Bojanowski urodził się 14 listopada 1814 r., jako syn Walentego i Teresy z Umińskich (z pierwszego małżeństwa Wilkońskiej – pierwszy jej mąż, człowiek dobry i pobożny, z którym miała syna Teofila, zmarł przedwcześnie), średniozamożnych właścicieli ziemskich zamieszkałych w wielkopolskiej wiosce Grabonóg, odległej ok. 3 km od Gostynia.
Sześć dni później został ochrzczony w kościele parafialnym w Wielkich Strzelcach przez
ks. Jakuba Ostrowskiego. Oprócz pierwszego imienia, którego używał, na Chrzcie św. otrzymał także dwa inne – imiona świętych patronów Polski – św. Wojciecha i św. Stanisława.
W tej głęboko religijnej rodzinie pielęgnowano polskie tradycje patriotyczne: cześć dla bohaterów narodowych oraz miłość do podzielonej przez zaborców Polski. Ojciec Edmunda – Walenty Bojanowski, jego przyrodni brat Teofil Wilkoński oraz brat matki – generał Nepomucen Umiński, byli uczestnikami powstania listopadowego, a ojciec za obronę twierdzy Modlin został odznaczony krzyżem zasługi.
Wydarzeniem z dzieciństwa, które często wspominał Edmund, było uzdrowienie z ciężkiej choroby. Kiedy jako 4 letni chłopiec zapadł na ciężką chorobę, lekarze nie dawali już szans na jego przeżycie. Zrozpaczona matka powierzyła syna Matce Bożej – i Edmund wrócił do zdrowia: gdy po modlitwie wróciła do pokoju, zastała dziecko radosne, „jakby obudzone ze snu”. Jako wotum za łaskę wysłuchania modlitwy, rodzina ofiarowała do bazyliki ojców filipinów na Świętej Górze w Gostyniu srebrne Oko Opatrzności, które zostało umieszczone w bocznym ołtarzu przed figurą Piety [w sztuce – przedstawienie Matki Boskiej trzymającej na kolanach martwego Chrystusa]. Edmund wiele razy słyszał od matki o swoim cudownym uzdrowieniu i gdy dorósł, umieścił jego opis w kronice kościoła na Świętej Górze.
Edmund nie chodził do szkoły, lecz jak było to w zwyczaju bogatszych rodzin, najpierw uczyła go matka, a potem pobierał prywatne lekcje w domu. Miał jednak przyjaciół wśród rówieśników z okolicy, najczęściej o podobnym jak on pochodzeniu społecznym.
W przyszłości, niektórzy z nich stali się jego współpracownikami w służbie ludziom najuboższym. Zachowały się wspomnienia, że Edmund od najmłodszych lat odznaczał się wrażliwością i dobrocią serca.
Bojanowscy przeprowadzili się z Grabonoga do odległego ok. 35 km Płaczkowa, gdy Edmund miał 11 lat. Jego nauczycielem został wtedy ks. Jakub Siwicki, wikariusz z pobliskiego miasta Dubin. Edmund był młodzieńcem uzdolnionym, pilnym w nauce i twórczym w myśleniu. Wkrótce pomiędzy uczniem i nauczycielem nawiązała się serdeczna więź, a ks. Siwicki młodszego o przeszło 20 lat Edmunda nazywał przyjacielem, którego „być mądrym ośmielił”.
Edmund interesował się szczególnie literaturą i historią. Fascynowały go życiorysy wielkich Polaków, o których nie tylko wiele czytał, lecz podejmował też pierwsze własne próby pisarskie.
W 1832 r. – jako 18 letni młodzieniec – Edmund wyjechał do Wrocławia, aby uczyć się na tamtejszym Uniwersytecie. Przez ponad dwa lata był wolnym słuchaczem, a równocześnie uzupełniał średnie wykształcenie. Indeks wydziału filozoficznego otrzymał na początku 1835 r. W tym czasie przeżył też młodzieńcze zauroczenie Marią Pohl, córką profesora fizyki na Uniwersytecie Wrocławskim. Nie wiadomo nawet, czy kiedykolwiek miał okazję zawrzeć z nią bliższą znajomość, lecz po latach wspominał ją kilkakrotnie, podziwiając nie tylko wygląd zewnętrzny, urodę, lecz przede wszystkim „wysokie wykształcenie umysłu i ducha, wzorowe pełnienie obowiązków córki, nieznużone pielęgnowanie chorowitego ojca, osobiste trudnienie się kuchnią i domem, skromność i unikanie towarzystw światowych”. Kiedy dowiedział się, że Maria przeszła z protestantyzmu na katolicyzm i miała nawet wstąpić do klasztoru, napisał w swoim Dzienniku: „teraz pojmuję ów wewnętrzny pociąg ducha, który ku niej miałem i który mi za każdym na nią spojrzeniem powiadał tajemniczo o jakimś wyższym tej dziewicy powołaniu”.
Ciężkim osobistym doświadczeniem Edmunda w latach studiów była śmierć matki w 1934 roku oraz półtora roku później – śmierć ojca. Była to próba bardzo bolesna dla tego zaledwie 21 letniego, wrażliwego i chorowitego młodzieńca. Przeżywał ją jednak w łączności z Bogiem, a także mógł liczyć także na duchowe wsparcie ze strony przyjaciół, gdyż w gronie studentów cieszył się wielką sympatią i uznaniem, a nawet sławą młodego poety i tłumacza. Wcześniej włączał się czynnie w nurt życia kulturalnego młodzieży, uczestnicząc w wesołych spotkaniach towarzyskich, przy śpiewie piosenek [jeden z serdecznych przyjaciół – Ludwik Gąsiorowski, przyszły lekarz, upominał go nawet, aby nie szkodził swoim słabym płucom poprzez zbyt głośny śpiew], ale i twórczych dyskusjach, wymianie poglądów na różne interesujące tematy oraz marzeniach o niepodległej Polsce. Spotkania te były też dobrą okazją do zacieśniania więzi pomiędzy polską i niemiecką młodzieżą, która poznawała kulturę swoich narodów i uczyła się wzajemnego szacunku.
Koledzy uniwersyteccy po latach wspominali u Edmunda „skromność obyczajów, wiarę, pobożne życie” oraz jego wygląd: „jego postać dość wysoka i chuda, jego twarz pociągła i blada z czarnym wąsikiem i czarną bródką, jego oczy z zamysłem i smutkiem spoza okularów spoglądające; zawsze nadzwyczaj starannie ubrany, przy tym skromny i małomówny, przyciągał do siebie przyjacielskim uśmiechem i pewną delikatnością w obejściu”.
Po śmierci ojca Edmund odbył podróż, poprzez Drezno i Lipsk, do Berlina, gdzie zapisał się na wydział filozoficzny tamtejszego Uniwersytetu. W latach 1836 – 1838 kontynuował studia, korzystając także z wykładów z historii sztuki, muzyki, psychologii, poezji i logiki. Największą jego pasją stała się wówczas literatura: pisał między innymi artykuły o polskich zabytkach, tłumaczył wiersze liryczne, pieśni serbskie i czeskie, a także „Manfreda” Byrona. Niestety, poważna choroba płuc – gruźlica – zmusiła go do przerwania studiów. W 1838 r. formalnie opuścił Uniwersytet Berliński. Po odbyciu kuracji w Dusznikach – Zdroju wrócił do rodzinnego Grabonoga i zamieszkał u swego przyrodniego brata Teofila Wilkońskiego, który po śmierci rodziców był jego najbliższym krewnym.

Praca społeczna

Wkrótce Edmund Bojanowski aktywnie włączył się w nurt pracy społecznej, której celem było moralne i kulturalne odnowienie narodu polskiego. Chociaż sam był cierpiący, potrafił skierować swoją naturalną wrażliwość na potrzeby innych: jako właściciel ziemski szczególnie zainteresował się problemem poprawy warunków życia ludzi z najuboższych warstw społecznych. Został członkiem Wydziału Literackiego przy organizacji działającej w najbliższym mieście – Gostyniu – tak zwanym Kasynie Gostyńskim1 (przyczynił się do zakładania czytelni wiejskich), Towarzystwa Naukowej Pomocy (organizowanie funduszu stypendialnego dla ubogiej, zdolnej młodzieży, w celu umożliwienia kształcenia się), Towarzystwa św. Wincentego a’Paulo (troska o chorych i ubogich) oraz Ligii Polskiej (celem tej organizacji była obrona praw ludności polskiej na ziemiach zagarniętych przez mocarstwa zaborcze oraz podnoszenie ducha narodu). Był współtwórcą w Poznaniu, Gostyniu, Śremie i Psarach miejskich ochronek dla dzieci nie uczęszczających jeszcze do szkoły.
Rozwijał także talent pisarski. Jego publikacje ukazywały się w czasopismach „Przyjaciel Ludu” (1834 – 1849), „Marzanna” oraz roczniku „Melitele”. Prowadził też własną działalność wydawniczą. Najciekawszą jego inicjatywą w tej dziedzinie było „Pokłosie. Zbieranka literacka na korzyść sierot”, wydawana w latach 1852 – 1862, zawierająca utwory krajowych i zagranicznych poetów ówczesnej epoki, czyli romantyzmu. W „Pokłosiu” znalazły się, między innymi, utwory Adama Mickiewicza, Zygmunta Krasińskiego, Cypriana Kamila Norwida, Aleksandra Fredry, Teofila Lenartowicza, Kornela Ujejskiego. Stały dochód na rzecz sierot uzyskiwany z tej publikacji szacuje się na ok. 100 talarów rocznie, dlatego Bojanowski wkładał wiele wysiłku, aby pismo ukazywało się systematycznie: prowadził korespondencję, gromadził nadesłane utwory i dokonywał wyboru najlepszych, pertraktował z drukarniami, a potem zajmował się rozprowadzaniem gotowych tomów. Będąc miłośnikiem polskiego folkloru, wraz z ks. Hilarym Koszutskim w latach 1860 – 1862 wydawał również dla ludu „Rok Wiejski”, w którym publikował – przeważnie anonimowo – także własne utwory. Jest autorem „Pieśni wiejskich dla ochronek”, które przez wiele lat przypisywano Teofilowi Lenartowiczowi. W 1863 wydał w Poznaniu „Starodawne przysłowia dla ochronek”. Prowadząc działalność wydawniczą i społeczną, E. Bojanowski osobiście poznał Antoniego Edwarda Odyńca, współpracował z Teofilem Lenartowiczem, Wincentym Polem, Augustem Cieszkowskim, Karolem Libeltem, a także inicjatorem pracy organicznej, lekarzem Karolem Marcinkowskim. Utrzymywał kontakt także z innymi obrońcami polskości, między innymi z działającym na Śląsku Józefem Lompą oraz z Krzysztofem Celestynem Mrongowiuszem z Mazur.
Powszechny szacunek i miano „drugiego Wincentego a’Paulo” zyskał Edmund Bojanowski zwłaszcza w czasie epidemii cholery, która w 1849 r. nawiedziła Gostyń i okolice, kiedy z narażeniem życia pielęgnował chorych. Nie pozostał także obojętny na los licznych wówczas sierot, dla których przy współpracy z innymi ludźmi, zatroskanymi o los najuboższych, założył tzw. Instytut – Dom Miłosierdzia, prowadzony przez siostry szarytki, z którym ściśle współpracował do 1856 roku. Osobiście zajął się urządzeniem domu, zgromadzeniem potrzebnych środków materialnych i sprowadzeniem sióstr. Szczególnie zależało mu na zapewnieniu dzieciom jak najlepszych warunków rozwoju i przygotowaniu ich do uczciwego, samodzielnego życia, aby sieroctwo nie kładło się cieniem na dalszym ich losie. Stawiał im wymagania, uczył pracy i systematyczności, ale także potrafił włączać się w ich zabawy. Dzieci, wyczuwając jego autentyczną miłość, spontanicznie nazywały go „tatą”.

Założenie zgromadzenia zakonnego

Najważniejszym dziełem bł. Edmunda Bojanowskiego jest Zgromadzenie Sióstr Służebniczek, którego początek datuje się od założenia dnia 3 V 1850 r. ochronki dla dzieci wiejskich w Podrzeczu k. Gostynia. Edmund wybrał specjalnie dzień, który w tak piękny sposób łączy w sobie treści narodowe z religijnymi. Rocznica Konstytucji 3 Maja – symbol podźwignięcia się narodu i święto kościelne Znalezienia Krzyża. Trzem młodym siostrom, potocznie znanym ochroniarkami, składał życzenia ofiarnej pracy dla dobra Kościoła i narodu.
W liście do arcybiskupa gnieźnieńsko – poznańskiego Leona Przyłuskiego napisał: od kilku lat zajmowała mnie myśl urządzenia ochronek wiejskich pod nadzorem dziewcząt wiejskich. Miałem na względzie: raz – korzyść małych dzieci wystawionych po wsiach przez zaniedbanie lub nieświadomość rodziców na zepsucie przedwczesne, po wtóre – uświęcenie kobiet wiejskich, a przez to wpływ na podniesienie i umoralizowanie ludu wiejskiego. To właśnie ochroniarki [wychowawczynie dzieci w wieku przedszkolnym w tzw. ochronkach], których przygotowaniem duchowym i umysłowym zajął się osobiście, stały się ewangelicznym ziarnem, z którego wyrosło Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej. Odtąd E. Bojanowski całe swoje serce, zdolności i majątek poświęcił sprawom tego właśnie dzieła.
Powstającą instytucję kształtował według głęboko przemyślanych idei. Ochronka miała być instytucją dobroczynną i wychowawczą, która dawała rodzicom możliwość podjęcia pracy zarobkowej bez szkody dla opieki i wychowania dzieci.
W wychowaniu dzieci położył szczególny nacisk na stronę moralną, religijną i patriotyczną, chcąc jak najlepiej wykorzystać bogate tradycje polskiej wsi i jej duchowe bogactwo.
Według Edmunda Bojanowskiego, ochroniarka miała całą duszą zająć się wychowaniem dzieci w ochronce. Fenomenem jest także opracowany przez niego szczegółowy program wychowawczy, który po 150 latach, w pełni odpowiada nowoczesnym osiągnięciom pedagogiki i psychologii dziecka. Zajęcia w ochronce siostry miały organizować w sposób maksymalnie pobudzający aktywność dziecka: nie należało wyręczać go w niczym, co było w stanie zrobić samodzielnie. Zalecał pogadanki na różne tematy i posługiwanie się ilustracjami, w wśród zajęć najważniejszą rolę spełniała zabawa. Największą nowością w tamtych czasach było nie stosowanie kar cielesnych, co E. Bojanowski ujął w wierszu: do serduszka, do mojego dam ci matko klucz: różdżką mnie nie napominaj, słówkiem tylko ucz! Od różdżki się rozum traci, duch się może stłuc – słówkiem rozum się bogaci, słówkiem matko ucz.
Ważnym elementem wychowania religijnego było uwrażliwianie dzieci na człowieka potrzebującego i przyzwyczajanie ich do niesienia pomocy zarówno chorym i ubogim, jak też sobie na wzajem.
Ochroniarki uznał za osoby zdolne nie tylko do sprawowania opieki nad dziećmi, ale do spełnienia roli jakby „kapłanek polskiego ludu”. Jako człowiek głębokiej wiary i modlitwy, posiadający też wykształcenie uzyskane na uniwersytetach, stał się zarówno wychowawcą pierwszych sióstr, jak też kierownikiem duchowym, który pomagał im zrealizować pragnienie służby Bogu i człowiekowi w życiu zakonnym.
Kiedy okazało się, – że zgłasza się wiele chętnych dziewcząt, zdecydowanych na taki sposób życia zakonnego i gotowych do końca życia poświęcać się pracy na rzecz dzieci, ubogich i chorych, – a równocześnie kolejne osoby zwracały się z prośbą o założenie ochronek, postarał się o otwarcie nowicjatu. Dnia 26 VIII 1856 r. we wsi Jaszków w Wielkopolsce utworzył nowicjat dla kandydatek do formującego się zgromadzenia. Duchowe kierownictwo wspólnoty powierzył ojcom jezuitom ze Śremu. W 1855 r. naszkicował Edmund Bojanowski główne punkty Reguły, którą przesłał do Rzymu, do księży ze zgromadzenia zmartwychwstańców, aby pomogli w uzyskaniu jej zatwierdzenia przez Kościół.
Wkrótce jego widoczny zamiar założenia nowego zgromadzenia zakonnego zaczął jednak budzić wiele wątpliwości. Nawet dla życzliwie usposobionych wobec Edmunda osób duchownych, którzy darzyli go szacunkiem za nieskazitelne życie i poświęcenie, przeszkodą wydawał się fakt, że jest on człowiekiem świeckim, a nie kapłanem. Jego dziełu nie wróżono długiej przyszłości obawiając się, że rozpadnie się po śmierci założyciela, lecz mimo to, zgłaszały się nowe kandydatki i napływały oferty zakładania kolejnych ochronek. Wkrótce nastąpiło także upragnione zatwierdzenie ze strony Kościoła.

Ostatnie lata życia

Kiedy Zgromadzenie rozwijało się i usamodzielniało, w duszy Edmunda odezwało się silne pragnienie kapłaństwa. W 1868 r. opuścił rodzinny Grabonóg, który został właśnie sprzedany na skutek finansowych trudności brata, i wyjechał do Poznania. Uzyskawszy pozwolenie abp Mieczysława Halki Ledóchowskiego, dnia 30 III 1869 r. wstąpił do Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Gnieźnie, gdzie dnia 7 X 1869 r. otrzymał sutannę. Niestety, na skutek pogarszającego się stanu zdrowia już w maju 1870 r. musiał opuścić mury seminaryjne. Ostatnie miesiące życia spędził u jednego ze swoich przyjaciół – ks. Stanisława Gieburowskiego, proboszcza w Górce Duchownej. Do końca interesował się sprawami sióstr służebniczek, spotykał się z nimi i prowadził korespondencję, kontaktował się z fundatorami powstających placówek. Czując zbliżającą się śmierć, 27 VII 1871 r. przyjął Sakrament Namaszczenia Chorych, 5 VIII ostatni raz przyjął Komunię Świętą, a 7 VIII przeszedł do wieczności – o godz. 2030, mając niecałe 57 lat. 10 VIII jego ciało przewieziono do Jaszkowa, gdzie następnego dnia odbył się pogrzeb, z udziałem 10 księży i 86 sióstr służebniczek z Wielkopolski i Śląska [przed śmiercią wyraził życzenie, aby o jego pogrzebie nie było ogłoszeń w gazetach]. Trumnę złożono w grobowcu Szołdrskich, w podziemiach kościoła w Jaszkowie, w pobliżu pierwszego nowicjatu założonego przez niego zgromadzenia. W 1927 r. doczesne szczątki Edmunda Bojanowskiego przełożono do dębowej trumny i przewieziono do Żabikowa (obecnie Luboń), koło Poznania.
W hołdzie Zmarłemu tak napisano w „Tygodniku Katolickim”: Odszedł „serdecznie dobry człowiek”, jeden z najpobożniejszych, najpokorniejszych i najzasłużeńszych katolików Wielkopolski (…), wzór cichej pobożności, łagodnej wyrozumiałości i wyrzeczenia się siebie.
Zgromadzenie założone przez Bojanowskiego jeszcze za jego życia rozwijało się w Wielkopolsce, Galicji, na Śląsku i w Królestwie Polskim, jednak działalność sióstr wkrótce spotkała się ze stanowczym sprzeciwem zaborców. Ceną dalszego istnienia ocalonych przed kasatą placówek był podział Zgromadzenia. W następnych latach stopniowo wyodrębniły się cztery autonomiczne gałęzie Sióstr Służebniczek: wielkopolskie z domem generalnym w Luboniu koło Poznania, starowiejskie z domem generalnym w Starej Wsi koło Brzozowa, dębickie – w Dębicy oraz śląskie – we Wrocławiu.
Obecnie około 3 tysiące sióstr pracuje w Polsce, innych państwach europejskich, a także w Afryce, Azji i Ameryce (ogółem na ponad 500 placówkach w 25 krajach świata). Realizując charyzmat Założyciela, otwarte na potrzeby Kościoła, przystosowują swoją działalność do panujących warunków społecznych, pracując w duchu prostoty i miłości służebnej. W Anglii istnieje także zgromadzenie The Poor Servants of the Mother of God, założone na wzór polskich Służebniczek przez Fanny Margaret Taylor w Londynie. F. M. Taylor osobiście odwiedziła Edmunda Bojanowskiego w 1869 r. Z regułą służebniczek pracujących na terenie Galicji zapoznał się także o. Jeremiasz Łomnicki – bazylianin, zakładając w 1892 r. wraz z ks. Cyrylem Sieleckim i m. Jozafatą Michaliną Hordaszewską Zgromadzenie Sióstr Służebnic Niepokalanej Panny Maryi w obrządku greko-katolickim.

Proces beatyfikacyjny i beatyfikacja 13 czerwca 1999 r., podczas Mszy św. odprawionej przez Jana Pawła II w Warszawie, w czasie jego pielgrzymki do Polski.

Tajemnica osobowości bł. Edmunda Bojanowskiego odsłania się na tle jego życia wewnętrznego, skąd czerpał siły do działalności. Przede wszystkim był człowiekiem, który słuchał i rozważał Słowo Boże. Co roku odprawiał 3-dniowe rekolekcje zamknięte u ojców jezuitów w Śremie. Centralnym punktem każdego dnia była dla niego Msza św., chociaż do kościoła – w zimie nie ogrzewanego – miał do pokonania piechotą ponad 3 kilometry, i czynił to bez względu na pogodę. Często spowiadał się, przyjmował Komunię św. i wiele godzin spędzał na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem. Szczególne miejsce w jego duchowości zajmowała Maryja – to przecież Jej Imieniu i służbie poświęcił założoną przez siebie wspólnotę zakonną. Jak mówił, wiara i zawierzenie Bogu było jego codziennym pokarmem, tarczą w zmaganiach z trudami i przeciwnościami życia, siłą do ponoszenia ofiar. Jako człowiek odznaczał się wielką prostotą, delikatnością, serdecznością i miłością bliźniego. Często powtarzał: Każda dobra dusza jest jako ta świeca, która sama się spala, a innym przyświeca. Kiedyś zapisał w swoim „Dzienniku”, komentują zaistniałą sytuację: i mnie, mój Boże ciężko, bardzo ciężko, ale wolę ja mieć kłopot, niż pozostawić kogoś w kłopocie.
Edmund Bojanowski zmarł w opinii świętości. Długo jednak trzeba było czekać na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego, gdyż zaraz po jego śmierci, na terenie Prus i ziem polski będących pod zaborem pruskim rozpoczęła się ostra walka skierowana przeciw Kościołowi katolickiemu i wszystkiemu co polskie – tzw. Kulturkampf.
W 1874 r. władze pruskie aresztowały ks. arcybiskupa Mieczysława Ledóchowskiego, który był osobą najbardziej kompetentną do rozpoczęcia starań o beatyfikację Edmunda Bojanowskiego. Także wskutek ustawy z 1875 r. o kasacie zgromadzeń zakonnych, większość placówek służebniczek, łącznie z domem generalnym w Jaszkowie, została zamknięta. Taki trudny stan trwał do końca I wojny światowej. Lata międzywojenne, to czas odbudowywania struktur Kościoła po niewoli narodowej, jednak kardynał August Hlond bardzo pragnął rozpocząć proces beatyfikacyjny Edmunda Bojanowskiego. Miało to nastąpić w roku 1939, ale wtedy wybuchła II wojna światowa. Bezpośrednio po niej, na prośbę sióstr o wszczęcie procesu informacyjnego do beatyfikacji i kanonizacji Edmunda Bojanowskiego, ks. Kardynał zarządził, by w archiwach Zgromadzenia zrobiono spis dokumentów odnoszących się do życia, śmierci i cnót Edmunda. Został też ustanowiony postulator sprawy beatyfikacyjnej. Wśród osób szczególnie zaangażowanych w prowadzenie procesu, aż do beatyfikacji w 1999 r., wymienić należy ks. Kardynała Zenona Grocholewskiego w Rzymie, a na terenie Polski – ks. prof. Mariana Fąkę.
W 1960 r. zakończono proces na szczeblu diecezjalnym i przekazano dokumenty do Rzymu. W 1972 r. sprawa starań o beatyfikację Edmunda Bojanowskiego, wniesiona początkowo jako „zwyczajna”, została przekwalifikowana przez Kongregację do Spraw Świętych na „historyczną”, gdyż nie było już żyjących osób, które osobiście zetknęły się z tym wielkim człowiekiem. Konieczne okazało się przygotowanie tzw. Pozycji historycznej, wskazującej na podstawie źródeł pisanych heroiczność życia i cnót Edmund Bojanowskiego. Na podstawie Pozycji wydany został Dekret o heroiczności cnót sługi Bożego. Ponadto Kongregacja uznała za cud uzdrowienie z choroby nowotworowej osoby, w intencji której zanoszona była modlitwa przez przyczynę sługi Bożego Edmunda Bojanowskiego.
A oto fragment homilii, wygłoszonej przez Ojca św. Jana Pawła II podczas uroczystej beatyfikacji, dnia 13 czerwca 1999 r. w Warszawie:
„Apostolstwo miłosierdzia wypełniło również życie błogosławionego Edmunda Bojanowskiego. Ten wielkopolski ziemianin, obdarowany przez Boga licznymi talentami i szczególną głębią życia religijnego, mimo wątłego zdrowia, z wytrwałością, roztropnością i hojnością serca prowadził i inspirował szeroką działalność na rzecz ludu wiejskiego. Wiedziony pełnym wrażliwości rozeznaniem potrzeb, dał początek licznym dziełom wychowawczym, charytatywnym, kulturalnym i religijnym, które wspierały materialnie i moralnie rodzinę wiejską. Pozostając świeckim człowiekiem, założył dobrze w Polsce znane Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Bogarodzicy Dziewicy Niepokalanie Poczętej. We wszelkich działaniach kierował się pragnieniem, by wszyscy ludzie stali się uczestnikami odkupienia. Zapisał się w pamięci ludzkiej jako «serdecznie dobry człowiek», który z miłości do Boga i do człowieka umiał skutecznie jednoczyć różne środowiska wokół dobra. W swojej bogatej działalności daleko wyprzedzał to, co na temat apostolstwa świeckich powiedział Sobór Watykański II. Dał wyjątkowy przykład ofiarnej i mądrej pracy dla człowieka, ojczyzny i Kościoła. Dzieło błogosławionego Edmunda Bojanowskiego kontynuują Siostry Służebniczki, które z całego serca pozdrawiam i dziękuję im za cichą i ofiarną służbę dla człowieka i Kościoła.”

Opracowano na podstawie:
Fąka Marian, ks., Ziarno wrzucone w ziemię. Błogosławiony Edmund Bojanowski (1814-1871). Założyciel Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP Niepokalanie Poczętej, Poznań 1999 (wyd. 1, Wrocław – 1988)

Kornacka Maria Manfreda, s., Edmund Bojanowski (1814-1871), w: Nasza Przeszłość. Studia z dziejów Kościoła i kultury katolickiej w Polsce. Red. ks. Alfons Schletz, Kraków 1967, t. 26, ss. 5-145